f546519a9f72618bb5b13e65a09ad44a

Inwestycje giełdowe

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Rynek gier pomoże warszawskiej giełdzie

Ubiegły rok nie był dobrym okresem dla warszawskiej giełdy. Silna bessa skutecznie uprzykrzała życie inwestorom, uderzając w ich portfele. Niemniej jednak, można wymienić cały szereg spółek, które pozwoliły zarobić. Do tych z całą pewnością należy zaliczyć deweloperów gier, których ceny akcji sukcesywnie pięły się do góry tj. CI Games, czy też CD Projekt Red. W ostatnich latach rynek gier w Polsce stał się naprawdę atrakcyjny, ale to nie oznacza, że potencjał należy tylko i wyłącznie do spółek notowanych na GPW. W tym segmencie rynku większość stanowią małe i dynamicznie rozwijające się podmioty, które mogą wydawać się bardzo dobrą okazją inwestycyjną. 

    Według najnowszych danych, rynek gier w Polsce skupia ponad 150 deweloperów. Ponadto, firma doradcza PwC w swoich raportach wskazuje, że polski rynek stanowi około 0,5% rynku globalnego i będzie rozwijał się w tempie 6% rocznie, czyli o 1 punkt procentowy szybciej niż rynek światowy. Jego wartość w 2019 roku prawdopodobnie przekroczy 2 miliardy złotych. Co więcej, zgodnie z badaniami przeprowadzonymi przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego sektor ten każdego roku staje się bardziej stabilny – coraz to więcej nowych firm jest w stanie utrzymać się na rynku, a liczba osób zatrudnionych w tym sektorze ciągle wzrasta. Ponadto, rynek gier niemalże w całości należy do Polaków. Inaczej sytuacja wygląda na rynku wydawniczym – tutaj znaczny udział mają firmy zagraniczne. Warto również zaznaczyć, że polski rynek gier jest młody – to za sprawą przemian politycznych z końca XX wieku oraz luki technologicznej. O rozwoju tego rynku w Polsce można zacząć mówić dopiero od pierwszych lat XXI wieku. Wszystkie te czynniki sprawiają, że segment ten najprawdopodobniej będzie jednym z najbardziej rozwijających się, co odzwierciedli się w jego atrakcyjności.
    Warto jednak pamiętać, że zgodnie z przysłowiem ,,nie wszystko złoto, co się świeci” przed podjęciem decyzji inwestycyjnej należy przyjrzeć się każdej spółce z osobna, nawet jeżeli dany sektor wydaje się być żyłą złota. W związku z faktem, że tylko kilka spółek z tej branży jest notowanych na warszawskiej giełdzie, a tylko nieco więcej na rynku NewConnect, segment ten może odznaczać się również wysokim ryzykiem. Oczywiście, można wyróżnić także spółki, których walory nie są przedmiotem obrotu zorganizowanego, a osiągnęły spore sukcesy np. Techland, czy Astronauts. Niemniej jednak, większość podmiotów to małe firmy, które dopiero rozpoczynają swój rozwój. To, co sprawia, że dana firma osiąga sukces to jej produkt. W tym przypadku jest to gra. Dlatego też w czasie podejmowania decyzji inwestycyjnej nasza analiza powinna skupić się przede wszystkim na nowych produktach danej firmy. Te natomiast muszą spełniać wymagania końcowych użytkowników. Warto zatem przyjrzeć się potencjalnej grze oraz analizom, dotyczącym wizerunku polskiego gracza. Ponadto, wielu twórców gier próbuje swoich sił na rynku globalnym. W związku z tym, należy dokładnie przeanalizować strategię danego dewelopera, zwłaszcza jeśli chodzi o rynek zagraniczny. Do najbardziej atrakcyjnych można zaliczyć rynek azjatycki oraz amerykański. Nie można oczywiście zapomnieć o analizie finansowej danego podmiotu, która jest absolutną podstawą w procesie podejmowania decyzji inwestycyjnej. Kolejną istotną kwestią jest pytanie, na jakie cele dana spółka przeznaczy nasze środki. Preferowana odpowiedź to: na nowy produkt, bądź nowe technologie. Warto również dokładnie przyjrzeć się planom spółki, gdyż zazwyczaj ,,wiele obiecują”. Przyglądając się atrakcyjności rynku mają do tego pełne prawo, ale należy zachować zdrowy rozsądek. Dużym atutem dla młodej spółki jest również kompetentna kadra. Nierzadko zdarza się, że firmy te zakładane są przez byłych pracowników największych na polskim rynku studiów gier. Wszystkie te czynniki sprawiają, że analiza danej spółki musi być nadzwyczaj dokładna i ostrożna, co zresztą charakteryzuje każdą inwestycję, zwłaszcza na tak młodym i dynamicznym rynku. 

    Gdyby jednak wszystko było tak idealne, inwestorzy ustawialiby się w kolejce, aby alokować swoje środki właśnie w tych firmach. Inwestując jednak na rynku gier należy zwrócić szczególną uwagę na dwa istotne aspekty. Pierwszy z nich dotyczy polityki dywidendowej. Deweloperzy gier nie należą do grona, które lubi dzielić się swoimi zyskami. Często firmy te przeznaczają zysk na rozwój i kolejne produkcje. Oczywiście, dobrze zainwestowany pieniądz przyniesie wymierne korzyści w długim terminie. Z drugiej strony jednak, jeżeli inwestor liczy na sutą dywidendę, powinien wybrać inny segment rynku. Po drugie, bardzo istotnym faktem jest, że większość podmiotów działających na rynku gier finansuje się źródłami wewnętrznymi. Według raportu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego grupa ta stanowi aż 76% wszystkich podmiotów. Ponadto, z pozostałych 24% zaledwie kilka firm finansuje się poprzez emisję akcji. Dane te potwierdzają, że obecnie inwestycja na rynku gier tak naprawdę ogranicza się zaledwie do niewielu deweloperów, bądź jeśli posiadamy znaczny kapitał, który mógłby zainteresować dany podmiot, to do inwestycji na rynku prywatnym.

    Podsumowując, rynek gier w Polsce jest bardzo atrakcyjnym sektorem z punktu widzenia potencjalnego inwestora. Niemniej jednak, fakt, że jest to młody i dynamicznie zmieniający się rynek sprawia, że inwestycja ta wymaga dokładnej i kompletnej analizy. Z drugiej strony, należy zwrócić uwagę na ograniczone możliwości, co do korzyści z dochodu pasywnego, jakim jest dywidenda. Ponadto, wybór jest ograniczony – zdecydowana większość deweloperów gier finansuje się środkami własnymi, dlatego też niewykluczone, że największe możliwości mają inwestorzy posiadający większy kapitał, który może zostać zainwestowany na rynku prywatnym. Niemniej jednak, wszystkie te czynniki sprawiają, że w długim terminie inwestycja ta może okazać się bardzo atrakcyjna.

piątek, 22 maja 2015

Miesiąc w konsolidacji

Piątkowe notowania na Giełdzie Papierów Wartościowych przyniosły sesję idealnie podsumowującą nie tylko wydarzenia zakończonego tygodnia, ale również doskonale wpisującą się w czterotygodniową konsolidację indeksu WIG20. Już na starcie rynek stać było na ledwie kosmetyczne przesunięcie, które w największym stopniu były pochodna nieco większych wymian na kilku spółkach. 

W kolejnych godzinach parkiet szukał wyciszenia, które na chwilę zostało przerwane przez publikację inflacji CPI-Core w USA. Wyższy od oczekiwań odczyt inflacji na poziomie konsumentów wywołał silną reakcję rynku walutowego, na którym doszło do umocnienia dolara. Pochodną było osłabienie złotego do amerykańskiej waluty, co przełożyło się na lekki spadek cen w Warszawie. Szybko jednak okazało się, iż blisko miesięczna konsolidacja jest stale silniejsza od impulsów z rynków bazowych i po kolejnej obronie przez WIG20 okolic 2500 pkt. rynek miał tylko do rozegrania spokojną końcówkę. W istocie, w finale dnia GPW operowała tylko w kontekście pytania, czy część inwestorów zechce wyjść z rynku na fixingu obawiając się potencjalnej reakcji świata na wynik wyborów prezydenckich, które odbywają się w niedzielę. 

Lekkie przesunięcie indeksu na północ pokazało, iż nawet niepewny wynik wyborów nie był w stanie mierzyć się z siłą konsolidacji i WIG20 zakończył sesję tracąc ledwie 0,3 procent. W skali tygodnia najważniejsza średnia zmieniła o niespełna 0,1 procent, co przedłużyło okres zawieszenia w konsolidacji do czterech tygodni. Z punktu widzenia analizy technicznej rynek pozostał zamrożony w trendzie bocznym, którego granicami są poziomy 2559 pkt. na północy i 2500-2495 pkt. na południu. 

Konsekwencją jest narzucany przez układ sił na wykresie przymus czekania na przesilenie w postaci wybicia poza jedną z barier technicznych, która pozwoli na policzyć się stronom rynku i ocenić kondycję na nowo. Adam Stańczak, DM BOŚ SA

poniedziałek, 4 maja 2015

Złoty i giełda zdobyły psychologiczne poziomy

Po piątkowej przecenie w dniu dzisiejszym spodziewać się można było przynajmniej uspokojenia. Rzeczywistość okazała się jednak pomyślniejsza i GPW z wigorem powróciła do wzrostów. Impulsem okazały się krajowe dane, które potwierdziły bardzo dobrą lokalną koniunkturę gospodarczą.

Już o poranku zaobserwować można było niezłe nastroje, a przyczyną ku temu była zaskakująca wiadomość z Chin, gdzie w niedzielę obniżono stopę rezerw obowiązkowych o 100 pkt. bazowych. Ruch nie dość, że niespodziewany po piątkowych decyzjach o zaostrzeniu regulacji obrotu na chińskich parkietach, to jeszcze największy od 2008 roku. Jako pretekst dość dobrze posłużył do zwyżek w sektorze wydobywczym, ale nie miał siły sprawczej do wyraźnego pchnięcia GPW na północ. Po lekko wzrostowym otwarciu i odreagowaniu fatalnego fixingu z piątku nasz parkiet wszedł więc w stabilizację, którą przerwały dopiero krajowe dane. 

Dotychczas nie wywoływały one większego aplauzu na parkiecie, ale dzisiaj było inaczej. Powodem ku temu było pozytywne zaskoczenie jakie publikacje przyniosły oraz ich mnogość. Za jednym razem poznaliśmy bowiem nie tylko informacje o sprzedaży detalicznej, ale również produkcji przemysłowej oraz jej cenach.

Produkcja w wersji od sezonowanej wzrosła w relacji rocznej aż o 6%, czyli najsilniej od stycznia 2014 roku, kiedy kulminował pozytywny trend z 2013 roku. Pomocne było zakończenie strajku w JSW, co podbiło wyniki górnictwa (wzrost aż o 15,6% r/r). Istotne z perspektywy giełdowej przetwórstwo również pokazało bardzo dobry rezultat na poziomie wzrostu o prawie 10% r/r. W przypadku sprzedaży detalicznej pomocne były zbliżające się święta i pogoda, która spowodowała, iż sprzedaż odzieży i obuwia wzrosła o prawie 30% m/m. Wszystko to przy wciąż ujemnym odczycie sprzedaży paliw w relacji rocznej. W przypadku cen produkcji drugi miesiąc z rzędu obserwowaliśmy wzrost od styczniowych minimów, co jest pozytywem w kontekście spodziewanego odbicia cen konsumpcyjnych. 

Dane były korzystne nie tylko dla giełdy, ale również złotego, który już w oczekiwaniu na nie zszedł poniżej psychologicznej bariery 4 EUR/PLN. W przypadku GPW wzrosty miały miejsce już po publikacji i wyniosły główny indeks ponad barierę 2500 pkt., co oznacza że popyt łatwo nie poddaje się bez walki i wciąż liczy na kontynuację wzrostów. - Łukasz Bugaj

wtorek, 21 kwietnia 2015

Wzrosty dzięki kapitałowi zza granicy

Wobec wczorajszego odreagowania w USA, dzisiejsza sesja rozpoczęła się wzrostem. Otwarcie wypadło na poziomie 2513 pkt, czyli 8 pkt. powyżej wczorajszego zamknięcia. W ciągu pierwszej godziny WIG20 pobił tegoroczne maksima i sięgnął poziomu 2528 pkt. Jednak w dalszej części sesji nie było kontynuacji wzrostu, a w końcówce doszło do wyraźnego osłabienia.

O 11-tej opublikowano niemiecki indeks instytutu ZEW. Jego wartość 53,3 pkt. zaskoczyła negatywnie. Akcje europejskie zaczęły tracić na wartości. WIG20 również, choć nieznacznie, cofnął się do poziomu 2520 pkt. W następnych godzinach nic się nie działo aż do otwarcia sesji w USA. S&P500 otworzył się wzrostem, podobnie jak sesje w Europie, a następnie podążył w dół, zamykając lukę krótko przed 17:00. W reakcji na to WIG20 zsunął się na 2500 pkt, czyli poniżej kreski. Na zamknięciu bykom udało się go nieco podnieść, co dało ostatecznie wzrost o 0,2 proc.

Indeks rósł dziś głównie dzięki PGNIG (+2,5 proc.), PKN Orlen (+1,83 proc.) i Alior (+2,37 proc.). Spadające ceny miedzi ciągnęły dziś w dół KGHM (-1,6 proc.).

Wprawdzie wydźwięk tej sesji z uwagi na jej przebieg jest lekko negatywny, to udało się utrzymać 9 pkt. powyżej 2500 pkt. Jeśli otoczenie pozwoli, to powinniśmy zmierzać dalej na północ. Odnotowano dziś też pękniecie poziomu 4 zł za euro. Wprawdzie doszło do tego już wczoraj, ale dziś złoty umacniał się nadal do europejskiej waluty, schodząc poniżej 3,97. Taka informacja każe zwrócić uwagę na nasz kraj i być może przyciągnie kapitał na GPW. Ostatnie wzrosty dużych spółek zawdzięczamy prawdopodobnie napływowi zagranicznego kapitału.

Tymczasem w okolicy 2550 pkt. znajduje się ubiegłoroczny szczyt indeksu WIG20. - (Witold Zajączkowski)
 
Inwestycje giełdowe Copyright © 2009